Autobusem przez Amerykę Południową

Z każdym poznawanym przez nas krajem Ameryki Południowej zauważamy różne dziwne zwyczaje panujące na tym kontynencie. Z racji ogromnej ilości czasu spędzanego w autobusach doskwierają nam przede wszystkim te, które dotyczą właśnie transportu osób. Jedynie Brazylię można wykluczyć, z pośród wszystkich odwiedzonych przez nas krajów z grupy zarażonych chorobą tanich linii lotniczych, jak możnaby to nazwać w Europie.

Zastanawiacie się pewnie o co chodzi? Otóż kupując bilet autobusowy w Ameryce Południowej musisz liczyć się z nawiedzeniem autobusu przez kilkanaście osób, chcących coś ci sprzedać i nie są to ludzie zatrudnieni przez firmę oferującą transport. Cała sytuacja odbywa się trochę, jak w tanich liniach lotniczych w Europie, jednak z tą różnicą, że w samolocie zarabia przewoźnik, a tu pojedyńczy ludzie. Pierwszy raz z całą sytuacją spotkaliśmy się w Paragwaju, ale im dalej przemieżaliśmy Amerykę Południową widzieliśmy to również w innych krajach, a najbardziej rozwinięty taki rodzaj handlu jest w Argentynie i Peru. Dla nas cała ta sytuacja jest bardzo męcząca, bo w Europie nie przywykliśmy do tego. Opiszemy jak to wygląda.

Do jadącego autobusu wsiada jedna osoba, która wygłasza kilkuminutowy monolg. Wygląda to na początku, jakby chciała się trochę pożalić na system, na sytuację rodzinną, ale po kilku minutach nawijki okazuje się, że sprzedaje jakiś produkt. Zwykle są to bardzo wygadani ludzie, którzy za pewne pracują tak już ładnych parę lat. Wyobraźnia tych osób nie zna granic, potrafią wcisnąć cukierki, wafelki, czekolady, kremy, orenżadki w proszku, telefony komórkowe, wszystko co tylko wpadnie im do ręki. Jednemy najmniejszemu produktowi potrafią zrobić taką reklamę, jaką zapewne nie potrafiłby zrobić producent. Właśnie teraz pisząc ten post przechadza się po autobusie pewien człowiek sprzedający kremy i orenżadki w proszku. Kilka godzin wcześniej, jak wyjeżdżaliśmy z Cusco ktoś sprzedawał cukierki na sztuki.

Powyższy opis dotyczy jednego rodzaju handlu obnośnego, ale jest też inny, odbywający się bez reklamy. Zwykle dotyczy on gastronomii, czyli sprzedaży kanapek, kukurydzy, parówek, winogron i innych tego typu rzeczy. Do autobusu wsiada w jednej chwili zwykle kilka osób oferujących coś do jedzenia, pokrzykując tylko co oferują, a ludzie przyzwyczajeni do reguł tu panujących wyciągają jedynie rękę z pieniędzmi i za chwilę spożywają żądany produkt. Czasem podczas podawania zakupionej rzeczy sprzedawczymi ochlapie przypadkową osobę, nie zwracając na to uwagi (ja miałem to szczęście). Owy rodzaj handlu trwa zwykle chwilkę, nie dłużej niż dwie minuty.

Jak widzicie transport w Ameryce Południowej nie jest podobny do tego europejskiego, jedynie kojarzy się on nam z tanimi liniami lotniczymi, chcącymi coś sprzedać na siłę swoim pasażerom. Handel obnośny, który tutaj widzimy przypomina nam również słynne i nie lubiane przez wszystkich reklamy pomiędzy filmami w telewizji.

Ela&Kamil

Dodaj komentarz